Z takich wizyt na placu zabaw maluch skorzysta podwójnie: spędzi czas na świeżym powietrzu i wykorzysta terapeutyczną moc huśtawek. Dlaczego terapeutyczną? O tym dalej.
Na temat bujania małych dzieci panują podzielone opinie. Czynność ta ma wśród rodziców swoich przeciwników i zwolenników. Ci pierwsi uważają, że bujając dziecko rozpieszczamy je i że dzieci nie chcą już później inaczej zasypiać. Ci drudzy skupiają się na tym, że maluchom kołysanie jest potrzebne.
To zwolennicy mają rację. Od chwili narodzin dzieci lubią być w ruchu. Nic dziwnego, przecież są do niego przyzwyczajone. W brzuchu mamy niemal cały czas się poruszały. Każdy jej krok, każdy ruch powodował ich przemieszczenie. Dlatego po urodzeniu czują się nieswojo leżąc w stabilnym łóżeczku. To właśnie kołysanie, huśtanie, bujanie jest dla nich czymś naturalnym.
Nosząc dziecko na rękach czy bujając na koniku, stymulujemy układ przedsionkowy mózgu malucha. To on odpowiada za prawidłowe reakcje ciała podczas zmian położenia w przestrzeni i za reakcje na przyspieszenia, jakim podlega ono w ruchu.
Badania wskazują, że dzieci, które w pierwszych latach swego życia otrzymały odpowiednią stymulację układu przedsionkowego, są spokojniejsze, mniej płaczą, szybciej rosną i prędzej zdobywają kolejne umiejętności (siadanie, raczkowanie, chodzenie, bieganie). Lepiej też umieją się koncentrować a dzięki temu nauka nie sprawia im trudności.
A jak z bujaniem u Adrianka? W wózku oczywiście lubi być bujany:) Ale na bujawce jeszcze do niedawna to tak nie bardzo. Na rehabilitacji trzeba go było mocno zabawiać, żeby parę minut posiedział z panią Beatką na bujawce. A teraz uwielbia się bujać. Ale na placu zabaw, gdzie jest tyle interesujących rzeczy, ciągle coś się dzieje, więc jest na co popatrzeć. I tu możemy nawet pół godziny być i się Adriankowi nie znudzi bujanie. Tak więc jeśli tylko pogoda sprzyja to my kierujemy się na plac zabaw i na bujawki.
Hmmmm...:)
A po bujawce trzeba wypróbować coś innego:)
Świetna ta ślizgawka :) I my korzystamy z każdej wolnej chwili by wyjść na plac :)
OdpowiedzUsuńZanim zostałam mamą zaklinałam się, że nie będę bujać dziecka. Dopiero jak już zostałam mamą zobaczyłam na własne oczy, że to jest niezbędny element w wychowaniu dziecka. Wszyscy mi mówili, że jako wcześniak to będzie nerwus. I taki był. Na początku. Teraz nawet inne mamy rozpływają się nad nim mówiąc, że jest tak rozkosznie wesołym i spokojnym dzieckiem. Ja wiem, że to dzięki kołysaniu.
OdpowiedzUsuńPlac zabaw,raj dla dziecka :-)
OdpowiedzUsuńNa podwórku mamy huśtawkę i nic złego nie widzę w tym by huśtać dziecko :-)
Natomiast jeśli chodzi o bujanie do spania to jestem na nie! Syn był bujany i nie mogłam sobie z tym poradzić bo chciał non stop być bujany. Przy córce tego nie stosuję :-D
Też nie bujałam w wózku. Za to moja mama miała tak automatyczny odruch huśtania wózka, że raz dwa maluchy nauczyła :(. Nieraz tata się z niej śmiał, że potrafiła stać w markecie, patrzeć na półkę i bujać wózek zakupowy. Na szczęście udało się oduczyć maluchy, ale gdy mam dużo zajęć, a widzę, że mały jest markotny, sporadycznie wkładam go do domowej huśtawki w wiadomym celu i to załatwia sprawę :)
UsuńBujałam syna w wózku do roku...przy córce już tego nie stosowałam - zasypia sama, jedynie na samym początku kilka razy, ale się nie przyzwyczaiła. Ale huśtawka - jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńNie bujalam córki, tzn jedynie w domowej huśtawce o której dzisiaj jest u mnie post.
OdpowiedzUsuńNaslonecznej.blogspot.com
Z takiej pogody nie da się niekorzystać :) W zasadzie i my moglibyśmy pomyśleć już nad jakimś sprzętem dla Synka na działce - trzeba mu umilać czas
OdpowiedzUsuńTygrysiaki też uwielbiają huśtanie i huśtawki. I nawet żadne badania nie były potrzebne żeby je do tego przekonać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie;)